niedziela, 21 września 2025

"Leśne ogrody" na północno-zachodnim wybrzeżu Pacyfiku - efekt celowej pracy miejscowych Indian

 

Miejsce przodków Indian Ts’msyen położone w północno-zachodniej Kolumbii Brytyjskiej nadal porasta siedlisko różnej od otoczenia mieszanki gatunków roślin pożytecznych dla ludzi, co najmniej 150 lat po jego założeniu. (Fot. Storm Carroll) 


Rdzenni mieszkańcy kanadyjskiej Kolumbii Brytyjskiej wiedzieli od dziesięcioleci, że ich rodzinne domy – wioski przymusowo opuszczone pod koniec XIX wieku – były doskonałymi miejscami do pozyskiwania tradycyjnych produktów, takich jak orzechy laskowe, dzikie jabłka, żurawiny i głóg. Nowe badania ujawniają, że odizolowane kępy drzew owocowych i krzewów jagodowych w lasach jodły i cedru w regionie zostały celowo zasadzone przez ludność tubylczą w ich osadach i wokół nich ponad 150 lat temu. To jeden z pierwszych przypadków odkrycia takich „leśnych ogrodów” poza strefą tropikalną, co dowodzi, że ludzie byli w stanie zmieniać lasy w długotrwały i produktywny sposób.

„To bardzo kreatywne i w pewnym sensie unikatowe dzieło”. – Mówi Kelly Kindscher, ekolog roślin z Uniwersytetu Kansas w Lawrence, która nie brała udziału w badaniach. „Wielu z nas wie, że na ziemi znajdują się historyczne ślady, ale na całym świecie pomijamy kwestię wpływu rdzennych Amerykanów i Aborygenów”.

Ponieważ te dziko wyglądające leśne ogrody nie pasują do konwencjonalnych zachodnich koncepcji rolnictwa, badacze długo nie uznali ich za krajobraz stworzony przez człowieka. Wielu ekologów do niedawna argumentowało, że takie wyspy bioróżnorodności, występujące również w tropikalnych lasach deszczowych Ameryki Środkowej i Południowej, były przypadkowym i ulotnym efektem ubocznym pożarów, powodzi lub karczowania terenów. Ekolodzy zakładali, że bez stałej pielęgnacji „naturalny” las szybko przejmie kontrolę.

Aby udowodnić, że leśne ogrody były wynikiem działalności człowieka, Chelsey Geralda Armstrong, historyczka i ekolog z Uniwersytetu Simona Frasera, jako pierwsza zidentyfikowała osady w pobliżu Vancouver w Kanadzie oraz dwa bliżej Alaski, które lokalne plemiona zostały zmuszone do opuszczenia pod koniec XIX wieku.

Licząc i identyfikując gatunki rosnące na terenach dawnych osad i wokół nich, odkryła, że ​​były one siedliskiem znacznie bardziej zróżnicowanej mieszanki roślin niż otaczające je lasy iglaste. Gatunki roślin wypełniały również szerszy zakres nisz ekologicznych. „Uderzające jest, jak bardzo leśne ogrody różniły się od otaczających je lasów, nawet po ponad wieku” – mówi Jesse Miller, biolog ze Stanford University i współautor badania.

Tymczasem pobliskie fragmenty ziemi, wycięte dziesiątki lat temu i pozostawione do samoistnego odrostu, były pokryte zaledwie kilkoma gatunkami drzew iglastych i nie miały tego samego kolorowego, jadalnego katalogu gatunków. „Leśne ogrody sprzeciwiły się temu trendowi” – ​​mówi Armstrong.

Sugeruje to, że leśne ogrody nie tylko były celowo uprawiane przez indiańskich ogrodników, ale także pozostały odporne na dominującą lokalną florę długo po tym, jak ludzie opuścili to miejsce, donoszą dziś naukowcy w „Ecology and Society”. Mieszanka różnych gatunków była prawdopodobnie kluczem do ich przetrwania, mówi Miller: „Jest mniej wolnej przestrzeni niszowej, więc trudniej jest nowym gatunkom się tam pojawiać”.

Leśne ogrody były pełne roślin, które były korzystne dla ludzi, ale nadal dostarczają pożywienia ptakom, niedźwiedziom i owadom zapylającym, nawet po 150 latach zaniedbania. To dowód na to, że wpływ człowieka na środowisko może mieć długotrwałe, pozytywne skutki. „Wiele badań nad różnorodnością funkcjonalną opiera się na podejściu »ludzie szkodzą środowisku«” – mówi Armstrong. „To pokazuje, że ludzie potrafią nie tylko pozwolić na rozkwit bioróżnorodności, ale także być jej częścią”.

Inni naukowcy twierdzą, że odkrycia te mogą wzmocnić tezę o ważnym miejscu wiedzy rdzennych mieszkańców w działaniach na rzecz ochrony środowiska. „Antropolodzy i archeolodzy argumentowali za tym, ale w ciągu ostatnich 20 lat ekolodzy napotkali silny opór”. – Mówi Patrick Roberts, archeolog z Instytutu Nauk o Historii Człowieka im. Maxa Plancka, który nie brał udziału w badaniach. To badanie, jak twierdzi, stanowi ważny dowód na to, że modyfikacje dokonane przez człowieka mogą dodać wartości ekosystemom.

Pomaga ono również wyjaśnić zagadkę, która zastanawiała wielu europejskich antropologów, gdy po raz pierwszy odwiedzili północno-zachodnie wybrzeże Pacyfiku pod koniec XIX wieku. Pomimo braku tego, co Europejczycy nazywali „rolnictwem” – pól uprawnych i rocznych cykli sadzenia i zbiorów – napotkane plemiona charakteryzowały się złożoną strukturą społeczną, dużymi, osiadłymi populacjami i hierarchicznymi strukturami społecznymi. „To zbiło z tropu wielu antropologów”, którzy uważali, że zachodnie formy rolnictwa są niezbędne dla złożonych społeczeństw. – Mówi Armstrong. „Teraz wiemy, że nie chodziło tylko o łososia”.


Andrew Curry


Tłumaczenie: Tomasz Nakonieczny 

 

O autorze

Korespondent Andrew Curry relacjonuje dla magazynu archeologię, antropologię i inne zagadnienia ze swojego domu w Berlinie. W trakcie bogatej kariery freelancerskiej pisał dla takich czasopism jak „Science”, „Archaeology”, „Bicycling”, „National Geographic”, „Nature” i „Wired”. Curry uzyskał tytuł licencjata na Uniwersytecie Georgetown oraz tytuł magistra na Uniwersytecie Stanforda. Jego prace znalazły się w kilku edycjach „Best American Science and Nature Writing” oraz zdobyły nagrody niemieckiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych i Stowarzyszenia Dziennikarzy Kulinarnych.



Oryginalny artykuł:

Pacific Northwest's ‘forest gardens’ were deliberately planted by Indigenous people


Zobacz też: 

„Uprawa krajobrazu”- czyli czego możemy nauczyć się od ludów rdzennych w zarządzaniu ekosystemami

Amazońskie odpowiedzi na współczesne problemy


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz