Na całym świecie można spotkać różne społeczności tubylcze
żyjące na własnym terytorium.
O ile są one wolne w swoich wyborach dotyczących ich życia,
doświadczają prawdziwego rozkwitu.
Dla wielu ludzi z zewnątrz takie społeczności wydają się
„biedne”, „zacofane”, czy „prymitywne”.
Nie dostrzegają jednak bogactwa plemiennego życia, ziemi i
wspólnoty.
Ich kultury są tak różnorodne, jak różnorodna jest przyroda,
jednocześnie w rozmaitych, odległych od siebie grupach w różnym czasie wpadali
na te same pomysły dotyczące ułatwień w życiu, jak np. techniki budowy domu w
dżungli.
Ich życie nie jest ani statyczne ani utkwione w przeszłości.
Ci ludzie adaptują się do nowych sytuacji tak samo dobrze jak i my. Wszyscy
żyjemy w 21 wieku.
To zwykłe uprzedzenie każe nam myśleć, że jedni ludzie są
„nowocześni”, a inni „zacofani”.
To uprzedzenie jest jednak używane w celu usprawiedliwienia
przesiedleń rdzennej ludności i wpychania ich do „głównego nurtu” na podstawie
założenia, że to eksperci wiedzą najlepiej, co jest dla nich dobre.
Możemy sobie zadać sobie pytanie, po co o tym piszę? Czemu
mieszkańców Polski miałyby interesować problemy plemion z dalekiego świata? Czy
oni mogą nas czegoś nauczyć? A co my możemy zrobić dla nich?
Faktem jest, że wszystko na świecie jest ze sobą połączone.
Nawet dokonując wyboru, jaki produkt kupić w supermarkecie i
w jakiej ilości, tak naprawdę dokonujemy wyboru politycznego decydującego o
szczęściu i nieszczęściu oraz losie odległych miejsc i ludzi, poprzez np.
wzmaganie popytu na dobra, których produkcja przyczynia się do niszczenia lasów
deszczowych, czy budowy toksycznych kopalń rud metali na terytoriach
plemiennych.
Różnorodność kultur, języków i tradycji ma ogromną wartość,
również wartość praktyczną.
Jeśli potraktować nasze życie na ziemi jako zadanie do
rozwiązania, to dzięki różnorodnym kulturom dysponujemy wieloma rozwiązaniami
wynikającymi z innego spojrzenia z różnych stron pod różnymi kątami oraz z
wielorakiej percepcji i opisu owego zadania.
Podobno Albert Einstein, będąc USA dowiedział się o pracy
tamtejszych antropologów i lingwistów badających tubylcze kultury z
południowo-zachodnich stanów Ameryki. Wówczas miał powiedzieć, że do opisania
jego teorii względności najlepiej nadawałyby się indiańskie języki z rodziny
juto-azteckiej, którymi posługują się m.in. Hopi, Juta, Pajuta i Huichol – po
prostu w ich odbiorze rzeczywistości czas jest pojmowany zupełnie inaczej niż w
zachodnim linearnym umyśle. Stąd zupełnie inny jego opis obecny w tamtych
językach.
To oznacza, że potrafią opisywać takie rzeczywistości, które
dla większości ludzi zachodniego świata są zupełnie niepojęte, co nie oznacza,
że nierealne.
W wielu społecznościach tego typu zachował się szczególny,
nacechowany szacunkiem stosunek do natury i jej zasobów. Wielu przyrodników
obecnie nie ma wątpliwości, że obecność plemion wpływa na zachowanie
różnorodnej przyrody, że autentycznie przyczyniają się do zahamowania wylesień
na obszarach, gdzie żyją.*
Wystarczy spojrzeć na mapy satelitarne pokazujące stan lasów
deszczowych w południowej Amazonii i porównać z mapami ukazującymi granice
oficjalnych terytoriów tubylczych i rezerwatów przyrody. Okazuje się że wiele z
nich to leśne wyspy otoczone wykarczowanymi polami i pastwiskami, ocalone
dzięki Indianom, którzy bronią swoich lasów. To jest ich walka o przetrwanie.
Tym samym, nieświadomie, jest to walka o przetrwanie całej ludzkości, bo
truizmem jest mówienie, że stan lasów zabezpiecza byt wszystkich ludzi na
świecie.
Podobnie, jak Indianie Amazońscy, kambodżańskie plemię Kuy
broni swojego lasu Prey Lang,
Organizuje patrole wyłapujące nielegalnych drwali, a kilka
lat temu przy pomocy buddyjskich mnichów zorganizowało masowe protesty w
stolicy Phnom Penh utożsamiając się z bohaterami filmu Awatar.
Liderzy tego ludu mówią wprost, że ta walka jest nie tylko
walką o ich las. Jest czymś o wiele więcej – jest walką o dobro wszystkich
mieszkańców Kambodży, a nawet świata.**
Indianie Kanadyjscy stoją w tej chwili na pierwszej linii frontu w walce o ziemię, którą rząd chce im odebrać i oddać firmom drzewnym i wydobywczym. Siłę czerpią z własnej duchowej tradycji, ale nieocenione wsparcie dostają też od Białych, którzy pomagają im w sprawach organizacyjnych i prawnych, a którym nieobojętny jest los środowiska naturalnego.
Wielu rządom narodowym nie podoba się obecność
autonomicznych społeczności kultywujących własną tradycję i blokujących
przemysłową eksploatację ziemi.
Próbują więc ich na siłę włączać do kultury głównego nurtu,
aby podciąć ich korzenie i w ten sposób osłabić ich opór.
Gdy zostaną pozbawione ziemi przez wielkie firmy, kiedy
uniemożliwi im się dostęp do zasobów naturalnych, wówczas bardzo często stają
się najbiedniejszymi z biednych, zmuszonymi do życia na marginesie
społeczeństwa, jak to się dzieje np. z Indianami z Ameryki Północnej, czy
Australijskimi Aborygenami. Jednak taka przyszłość wcale nie musi być
nieunikniona, o ile ich prawa zostaną uznane i odpowiednio wsparte.
„To jest szaleństwo, kiedy obcy przychodzą do nas i uczą nas
rozwoju. Czy jest możliwy rozwój poprzez niszczenie przyrody, która zapewnia ci
jedzenie, wodę i godność? Wy musicie płacić, aby się wykąpać, kupić jedzenie,
czy nawet wodę pitną. My na naszej ziemi nie musimy kupować wody tak, jak wy i
wszędzie możemy jeść za darmo.”
Lodu Sikaka, plemię Dongria Kondh (Indie)
Społeczności rdzenne wydają się być pewnym wyrzutem sumienia
dla nowoczesnego człowieka, który żyje wprawdzie w społeczeństwie, ale często
poza wspólnotą, samotnie, co najwyżej w małej wspólnocie rodziny.
Badania wykazały, że ludzie z wielu społeczności
plemiennych, o ile żyją na swoim terytorium i według własnych tradycji, bywają
najszczęśliwszymi ludźmi na świecie – koczowniczy Masajowie z Afryki okazali
się być równie szczęśliwi, jak najbogatsi światowi miliarderzy.
„Uważacie nas za biednych, ale nie jesteśmy. Sami
produkujemy wiele odmian ziaren i nie potrzebujemy pieniędzy.”
Baba
Mahariya, plemię Bhil (Indie)
Przez pokolenia ludy tubylcze wykształciły kompleksowy
system dobrego życia we wspólnocie, w harmonii z ziemią (co nie oznacza
oczywiście, że są urodzonymi „ekologami”; przekształcali naturę, ale nie
musiało to pociągać za sobą jej dewastacji).
Ludzie ci mogą być uważani za biednych według kryteriów
pieniężnych, ale, o ile mieszkają na swojej ziemi są bogaci w inny sposób. Mają
wszelkie powody, by czuć się dumnymi ze swoich wspólnot i sposobu życia, jaki
wybrali.
Dumni. Nie prymitywni. Część 2
Dumni. Nie prymitywni. Część 2
Żródło:
http://www.notprimitive.in/
Odnośniki:
* Rola rdzennej ludności w ochronie przyrody
** Prey Lang, czyli Nasz Las
Odnośniki:
* Rola rdzennej ludności w ochronie przyrody
** Prey Lang, czyli Nasz Las
Opracowanie: Tomasz Nakonieczny
Dziekuje za ciekawy artykul i czekam na nastepny.Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuń