Z
Robertem Peroni rozmawia Ismena Gallagher
Ismena
Gallagher : Panie Roberti, urodził się Pan we Włoszech, które
słyną z łagodnego klimatu; więc dlaczego przeniósł się Pan do
Wschodniej Grenlandii, gdzie panują ekstremalne warunki pogodowe?
Robert
Peroni: Istnieją
dwa rodzaje temperatury. Jedną można mierzyć termometrem, a druga,
to temperatura serca. Tutaj znalazłem ciepło wśród przyjaciół.
I.G.
: Czy w czasie pierwszych spotkań z narodem Inuitów doświadczył
Pan wrogości lub pogardy z ich strony?
R.P.:
W żadnym razie.
Miejscowi ludzie wiele razy zachęcali mnie do odpoczynku i
osiedlenia się tutaj. Niezwykłe jest to, że od pierwszej chwili
czułem się tutaj jak w domu, a to również związane jest z
mieszkańcami.
I.G.
: Jak Pan myśli, dlaczego rdzenni mieszkańcy Grenlandii przyjęli
Pana do swojej społeczności?
R.P.:
To można łatwo
zrozumieć. Ja przyjąłem ich sztukę życia, a oni zaakceptowali
mój sposób bycia. Problem polega na tym, że większość
przybyszów nie akceptuje prostoty ‘prymitywnej’ ludności. O to
chodzi. Szacunek przede wszystkim.
I.G.:
Czy sądzi Pan, że
żyjąc w tradycyjny sposób, rdzenni mieszkańcy terenu , o którym
mówimy, mogą wpływać negatywnie na lokalny ekosystem?
R.P.:
W żadnym razie;
300 osób zamieszkuje wybrzeże długości 15 000 kilometrów!
I.G.:
Jak zakaz polowań na foki wpłynął na życie Iivi i Inuitów?
R.P.: Dramatycznie,
zabójczo, miał trudne do uwierzenia konsekwencje. Rdzenni
mieszkańcy w 95% utrzymywali się z polowań na foki. Obecnie ten
rynek nie istnieje. Jest całkowicie zniszczony. Ludzie mogą iść
na polowanie, ale potem nie udaje im się nic z tego sprzedać.
I.G.:
Czy nie sądzi Pan, że osoby, które twierdzą, że nie mogłyby
zabić zwierzęcia, ale pomimo tego, jedzą mięso z rzeźni, są
pełne hipokryzji?
R.P.:
Tak jest. Bo, czy
zwierzę o miłych oczach, zasługuje na ochronę bardziej, niż to,
które ma oczy mniej miłe? Nikt specjalnie nie przejmuje się
odławianiem ryb, no bo ryba jest tylko ‘rybą’, chociaż wiemy,
że one podobnie jak my odczuwają ból! Nikogo specjalnie nie
wzrusza przemysłowa hodowla kurczaków, świń, albo zabijanie krów.
To jest więcej, niż hipokryzja.
I.G.:
Z jakiego powodu rdzenni mieszkańcy Grenlandii popełniają
samobójstwa i jakie znaczenie ma dla nich The Red House {Czerwony
Dom}, który Pan ustanowił w Tasiilaq?
R.P.:
Samobójstwo w Arktyce, tak jak we Wschodniej Grenlandii jest
powodowane przez kilka rzeczy. Pierwsza, główna przyczyna bierze
się z historii tych ludzi. Kiedy ktoś się zestarzał i nie był
już w stanie wspierać swojej rodziny, to odchodził, aby ułatwić
przetrwanie innym członkom klanu. Inne przyczyny, to alkohol i
romantyczność. Poza tym zagubienie i utracenie swojej wartości.
Lokalna społeczność musi się odrodzić. To są wspaniali,
niezwykli, a także silni ludzie, którzy potrafią przetrwać w
niezwykle srogim środowisku.
The
Red House pojawił się z niczego, po to, aby dać sygnał, aby
pokazać, że przy pomocy rąk i dobrze myślącej głowy, można się
nauczyć postawy, która umożliwia przetrwanie i rozwój.
I.G.:
Czy uważa Pan, że propaganda organizacji Greenpeace związana z
ochroną środowiska, jest częściowo odpowiedzialna za degenerację
rdzennej ludności Grenlandii?
R.P.:
Z pewnością. Działalność Greenpeace jest jedną z głównych
przyczyn dylematu z powodu którego nasza społeczność cierpi !!!
Powtórzę: jedną z głównych przyczyn!
I.G.:
Czy nie sądzi Pan, że osoby pochodzące z kraju, gdzie nie szanuje
się rodzimej, związanej z rdzenną ziemią tradycji, nie są w
stanie uczyć innych prawdziwego szacunku do ziemi?
R.P.:
Z pewnością. Dopiero kiedy posprzątam swój dom, mogę mówić
innym, jak się to robi …
I.G.:
Czy myśli Pan, że w nowoczesnym świecie, rdzenni mieszkańcy
Grenlandii ciągle są w stanie zachować tradycję swoich przodków?
R.P.:
Tutaj trudno jest
dokładnie określić, czym była kultura przodków. Iivi {Wschodni
Grenlandczyk} i Inuita są półnomadami, gotowymi do skorzystania z
każdej sposobności, która daje przetrwanie. Kiedyś to było
życie, według zasady teraz, albo nigdy. To oznacza nie dającą się
przewidzieć, improwizację JEDNEJ CHWILI, złapanie w ręce jedynej
szansy. Niemniej jednak, mamy w swoim kraju trochę ludzi, którzy
polują w tradycyjny sposób, ale jedną nogą gotowi są do życia w
nowoczesnym społeczeństwie.
I.G.:
Czego chciałby Pan życzyć swoim przyjaciołom z Tasiilaq i innych
miejsc na Grenlandii?
R.P.:
Oto życzenia dla moich przyjaciół: bądźcie sobą, bądźcie
dumni i pamiętajcie, gdzie jesteście.
Robert
Peroni pochodzi z
Górnej Adygi we Włoszech. Był wspinaczem i podróżnikiem. W wieku
czterdziestu lat porzucił wszystko i przeniósł się na Grenlandię,
gdzie założył Casa Rossa, ekologiczny ośrodek turystyczny, w
którym zatrudnia Inuitów znajdujących się w trudnym położeniu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz