wtorek, 7 lipca 2020

Wieś a miasto


Tradycyjna mazowiecka wieś pod Warszawą. Fot. Tomasz Nakonieczny

Jest takie porzekadło: „Pan Bóg stworzył wieś, a człowiek zbudował miasto”. To wiele mówi.
Na całym świecie funkcjonuje krzywdząca narracja, że na wsi zostają nieudacznicy, a ludzie przedsiębiorczy migrują do miast i tam pozostają. Jest to bardzo krzywdzące i przyczynia się do pogłębiania podziałów i polaryzacji między miastem, a wsią.
Jednak w różnych rejonach świata, jak np. w Indiach dla wielu osób, które straciły np. ziemię na skutek zadłużenia, albo ucierpiały od klęsk żywiołowych życie na wsi oznaczałoby śmierć głodową, a w slumsie indyjskiego megalopolis dałoby się jakoś przeżyć. Jednak na dłuższą metę jeden problem zamieniany jest na inny. Dzieje się tak na skutek polityki, która niedostatecznie wspiera życie na ziemi, albo wspiera w niewłaściwy sposób poprzez różnego rodzaju "zielone rewolucje" mające na celu maksymalizację zysków z uprzemysławiania rolnictwa, co jednak narusza tradycyjną harmonię ludzi i natury oraz więzi społeczne.

Miasta rozwijają się wówczas w ogromne monstra, jak Mumbaj, czy Delhi. W Rosji i na Białorusi wieś praktycznie wymiera (zamierają także małe i średnie prowincjonalne miasta), natomiast wielkie metropolie pękają w szwach. Zabudowywany jest każdy skrawek ziemi wielkimi blokami mieszkalnymi. W Polsce i krajach zachodnich z kolei obserwujemy zjawisko rozpełzywania się miast i suburbizacji wsi.
Takie miasta stają się co raz mniej przyjazne dla życia (tego ludzkiego i tego pozaludzkiego). Ludzie żyjąc w oderwaniu od przyrody, ziemi i tradycyjnej kultury zatracają swoją tożsamość. Miasto staje się tu częścią problemu.

Mumbaj. Indie. Fot. Tomasz Nakonieczny

Nie przypadkiem biblijny archetypowy zabójca i bratobójca Kain jest jednocześnie archetypowym założycielem miasta-cywilizacji. Archetypowy Kain posiada znamię, które otrzymał po zabiciu brata. Ma on w sobie mnóstwo lęku. Powodowany właśnie tym lękiem zakłada miasto o nazwie Henoch. Czyż nie z lęku przed innymi ludźmi i z lęku przed przyrodą i z potrzeby kontroli rzeczywistości na przestrzeni wieków zakładaliśmy miasta? Często warowne, sprawujące ekonomiczną kontrolę nad całą okolicą, szlakami handlowymi itp.

Jednak co raz częściej możemy zauważyć odwrotny trend, kiedy ludzie chcący stworzyć lepsze warunki życia dla siebie, swoich dzieci i zmniejszyć swój destrukcyjny wpływ na środowisko przenoszą się na wieś, by tam tworzyć już nową wieś, podwaliny, można by rzec nowej cywilizacji, a nie tylko na niej nocować, by do pracy w mieście dojeżdżać samochodem dokładając się do śladu węglowego.
Wieś taka staje się czymś w rodzaju nowego ośrodka kultury promieniującej na okolicę, miejscem innowacji i kreatywności przejmując tym samym funkcję miast. Taką rolę pełnią ekowioski i osady rodowe. Znana w Szkocji wioska Findhorn przyciąga prelegentów i nauczycieli z całego świata. Osady rodowe jak grzyby po deszczu wyrastają na Białorusi i w Rosji. Vlad Mishurny – mieszkaniec rodowej osady Zwon Gora na Białorusi powiedział: „Życie na ziemi to warunek zachowania kultury i prawdziwego postępu. Miasta sprzyjają rozmyciu kulturowemu.”

W podobnym tonie zdaje się nauczać bhutański lama i producent filmowy Dzongsar Jamyang Khyentse Rinpoche, znany także jako Czjentse Norbu. Warto dodać, że jest on ważnym tulku w klasztorze Dzongsar w chińskim Syczuanie.

„Świeże powietrze, ekologiczna żywność i warzywa za 30 lat staną się bezcenne.
Mieszkańcy wsi, którzy sprzedają swoje domy i ziemię, migrując do miast, w których wydają wszystkie swoje pieniądze, a na wsi nie mają już do czego wracać – to prawdziwa katastrofa. Bardzo ważne jest posiadać ziemię na wsi.
Nawet na wsi można podejmować m.in. takie czynności, jak pisanie książek, produkcję filmów, komponowanie piosenek. Można kultywować sztukę, muzykę, modę.
Dzięki łączności z internetem obecnie praca z każdego miejsca stała się już możliwa.
Teraz młodzi chcący ruszyć do miasta uważani są za niemodnych (w Bhutanie).
W rzeczy samej, dla naszych młodych stałoby się modne kończyć uczelnię na Harvardzie lub w Princeton, by potem wrócić na wieś, jak to zrobili Wamrong i Bartsham, by tam czytać i pisać książki, otwierać kluby, ćwiczyć łucznictwo, i zajmować się jakimś biznesem.
Modne miastowe życie i ekscytacja mogłyby zostać zamienione na wiejskie życie. Byłoby to nawet zdrowsze i bardziej interesujące.„
Dzongsar Jamyang Khyentse Rinpoche


W naszym kraju również co raz częściej pojawiają się inicjatywy budowania nowej przyjaznej i życzliwej rzeczywistości w oparciu o wieś i bliską relację z ziemią. Ruch ekowioskowy i rodowych osad, choć jeszcze w powijakach, również u nas zaczyna się powoli rozwijać.
Co raz liczniej organizowane są festiwale i warsztaty w takich wioskach, jak chociażby Brzozówka k. Rawy Mazowieckiej, czy Podlodówek k. Lubartowa.

Zapraszam także do przeczytania mojego artykułu, w którym szerzej opisałem to ciekawe zjawisko społeczne, jakim jest rodowa osada: "Rodowaosada Zwon Gora zaczątkiem zielonej cywilizacji?"


Tomasz Nakonieczny

czwartek, 2 lipca 2020

Natura jako osoba - czyli czego możemy się nauczyć od Ekwadorczyków i ludów rdzennych

Ekwador był pierwszym krajem, w którym nadano Naturze osobowość prawną, a stało się to w 2008 roku na wniosek Zgromadzenia Narodowego Ekwadoru.
Od tego czasu zapis w Konstytucji głosi, że Natura (Pachamama w jęz. Keczua), czyli po naszemu Matka Ziemia, jest podmiotem prawnym.
W artykule 10 oraz 71-74 Zgromadzenie Narodowe nadaje niezbywalne prawo ekosystemom, daje jednostkom prawo do petycji na ich rzecz i wymaga od rządu naprawiania naruszenia Jej praw.
Rok później Boliwia poszła w ślady Ekwadoru i ustanowiła Naturę podmiotem prawnym.

Staruszka i koliber. (Fot. Orsynia Węgrzyn)

Uznanie, że „osoby inne niż ludzkie” posiadają osobowość prawna, jest nakreśleniem innego, niż obowiązujący, paradygmatu, ale pojawiło się już w prawie rzymskim.
W latach 70-tych w USA zastanawiano się nad tym, czy drzewom nie należy nadać praw w sądach (Stone ”Czy drzewa maja podmiotowość „).

W 2014 roku nadano osobowość prawną Parkowi Narodowemu Te Urewerw w Nowej Zelandii.
W 2017 roku nadając prawa rzece Whanganui, zakończono 150 letni spór Maorysów z rządem Nowej Zelandii. Dla rdzennego ludu rzeka ta jest według ich wierzeń ich przodkiem, istotą nadprzyrodzoną: „Te Ava Tupa”. Powiadają nawet : „Ja jestem rzeką, a rzeka jest mną„.

W 2014 nadano prawa jezioru Erie w Ameryce Płn (jest to jedno z kompleksu Wielkich Jezior).
Osobowość prawną posiada również Ganges z dopływem Yamuna (święte rzeki w Indiach).
Rozważania na te tematy miała podjąć również ostatnimi czasy Organizacja Narodów Zjednoczonych.

Moje poszukiwania nadawania praw dla rzek, parków narodowych, jezior, Natury i innych bytów pozaludzkich naprowadziły mnie na pewien portal, teoretycznie chrześcijański, a w rzeczywistości chyba polityczny, bo w tych wywodach brak logiki i wiary.
Potraktowano tam te rzeczy, które wyczytałam o Ekwadorze i Nowej Zelandii, a z których jestem dumna, jako pogaństwo i znamiona "cywilizacji śmierci".

 
Las tropikalny w Ekwadorze (Fot. Orsynia Węgrzyn)

Nie mogę wyjść z zaskoczenia, że odmawia się podmiotowości rzekom czy górom, jednak co by nie mówić - pełnym innych bytów, narodzin, śmierci, walk, pożądań, emocji, cierpienia i tego wszystkiego, co powoduje, że możemy uznać je za identyczne z nami w byciu żywymi Istotami, a toleruje i nie widzi niczego zdrożnego w nadawaniu osobowości prawnej spółkom jawnym, spółkom kapitałowym, korporacjom, i innym sztucznym tworom, nie widząc tym pogaństwa.
A przecież to jest dopiero pogaństwo! I to niezależnie czy ktoś wierzy w Boga, czy nie.

A gdyby tak u nas w Polsce nadać osobowość prawną Puszczy Białowieskiej?
Gdyby dać prawną moc i siłę innym bytom, aby mogły się bronić, aby przestać je traktować jako rzeczy mało ważne, aby ludzie wierzący w Boga zobaczyli wszystkie Jego dzieła, a nie tylko jeden obraz z Homo sapiens?
Czy to, że kochamy Mona Lisę ma znaczyć, że resztę dzieł Leonarda należy spalić i zadeptać?
Nie widzę logiki wśród wierzących, kpiących i niszczących byty pozaludzkie.
Brakuje im naturalnego indiańskiego szacunku do Pachamamy - Matki Ziemi w innych krajach, a zwłaszcza we własnym kraju.

Orsynia Węgrzyn

Orsynia Węgrzyn - aktywistka związana z organizacją ekologiczną Stowarzyszenie "Pracownia na rzecz Wszystkich Istot". Niniejszy artykuł jest relacją autorki z Ekwadoru, gdzie gościła na początku 2019 r. z wizytą u syna, który na jednej z palcówek naukowo-badawczych związanych z biologią lasów tropikalnych robi pracę doktorską.