sobota, 22 października 2016

Przesłanie Wodza Avrola Looking Horse




Wódz Arvol Looking Horse (Spoglądający Koń)


Ja, Wódz Avrol Looking Horse z narodów Lakota, Dakota i Nakota proszę was o zrozumienie naszej tubylczej perspektywy na to, co teraz dzieje się w Ameryce, którą zwiemy Żółwią Wyspą.
Moje słowa starają się zjednoczyć globalną społeczność dzięki przesłaniu naszych świętych ceremonii, aby połączyć się duchowo, każdy poprzez własną ścieżkę wiary w Stwórcę.

Starożytne przepowiednie przestrzegają nas przed czasami, w których obecnie żyjemy, ale też dają nam bardzo ważne wskazówki co do rozwiązań, aby odwrócić te straszne czasy.
Aby zrozumieć głębię tych przekazów musicie rozpoznać ogromne znaczenie Świętych Miejsc oraz zrozumieć powiązania wydarzeń, które się obecnie dzieją odzwierciedlając się w masakrach jakie dokonują się w innych krajach oraz w naszych Amerykach.
Uczę się o tych ważnych rzeczach od 12 roku życia, kiedy otrzymałem Zawiniątko ze Święta Fajką Białej Bizonicy oraz jej nauki. Od początków czasu nasi ludzie dążyli do ochrony Świętych Miejsc.
Te miejsca były bezczeszczone od stuleci, co doprowadziło nas obecnie do fatalnego położenia, tym razem na poziomie globalnym.

Rozejrzyjcie się wokół siebie. Nasza Matka Ziemia jest bardzo chora na skutek tych profanacji, a my jesteśmy na skraju zniszczenia jej zdolności do zapewnienia przetrwania dzieci naszych dzieci w zdrowiu i z dostępem do pożywienia.

Nasi przodkowie usiłowali chronić nasze święte miejsce zwane Czarnymi Wzgórzami (Black Hills) w Południowej Dakocie, czyli „Serce Wszystkiego, Co Jest”, przed postępującą profanacją.
Nasi przodkowie nigdy nie widzieli zdjęć satelitarnych tego miejsca, ale teraz takie zdjęcia są dostępne i możemy na nich zobaczyć, że Czarne Wzgórza są w kształcie serca, a kiedy zdjęcie jest szybko przesyłane, widoczny na nich obraz przypomina pompujące serce.



Czarne Wzgórza


Lud Dine (Indianie Nawaho) ochrania Wielką Górę (Big Mointain), nazywając ją „wątrobą ziemi”, dlatego cierpimy, a będziemy jeszcze bardziej cierpieć na skutek wydobywania węgla w tamtej okolicy oraz trujących procesów technologicznych towarzyszących wydobyciu.

Australijscy Aborygeni przestrzegali przed niszczącym działaniem efektu cieplarnianego na Wielką Rafę Koralową, w której dostrzegają wielki filtr krwi Matki Ziemi.
Rdzenni ludzie z lasów deszczowych mówią, że są one płucami planety, dlatego potrzebują ochrony.
Lud Gwich'in z Alaski musi się mierzyć z wierceniami w poszukiwaniu ropy naftowej na nadmorskiej równinie w Arctic National Wildlife Refuge , która dla tego ludu znana jest jako „Miejsce, gdzie zaczęło się życie”.
Ta (arktyczna) nadmorska równina jest miejscem narodzin wielu form „narodów zwierząt”. Śmierć tych „narodów zwierząt” doprowadzi do śmierci  rdzennych ludów na tym terytorium.


 
Stado karibu w Arctic National Wildlife Refuge na Alasce. (Fot.
Gary Braasch. Źródło: Earth Justice)

W miarę, jak destruktywny rozwój postępuje na całym świecie, stajemy się świadkami coraz większej ilości wymierających gatunków zwierząt, roślin oraz ludzkich narodów i plemion, ponieważ ludzkość błędnie obchodzi się ze swoją mocą i brakuje jej zrozumienia „równowagi życia”.

Rdzenni ludzie przestrzegają, że ten niszczycielski rozwój spowoduje spustoszenie na skalę globalną. Istnieje znacznie więcej rdzennych nauk oraz wiedzy o Świętych Miejscach Matki Ziemi, jej czakramach oraz ich związkach z naszą duszą, które z pewnością będą wpływać na przyszłe pokolenia.

Istnieje pilne zapotrzebowanie na szybkie przejście na inne formy produkcji energii, które są bezpieczne dla wszystkich ludów żyjących na Matce Ziemi. Musimy pojąć te typy umysłów, które prowadzą do postępującego zniszczenia ducha naszej całej globalnej społeczności. Jeśli tego nie zrobimy, siła zniszczenia przygniecie nas.

Nasi Przodkowie przepowiedzieli, że pewnego dnia woda będzie na sprzedaż. W ich czasach trudno było w to uwierzyć. Wszędzie było mnóstwo bardzo czystej wody pełnej życia, energii i ducha. Teraz musimy kupować czystą wodę, i to jeszcze taką, z której usunięto odżywcze minerały; to po prostu pusty płyn. Z czasem woda będzie jak złoto, zbyt droga, aby sobie na nią pozwolić. Nie każdy będzie miał prawo do picia czystej wody.
Nie cenimy i nie szanujemy naszych świętych miejsc wyrywając z nich minerały oraz dary, jakie pod nimi leżą, jak gdyby Matka Ziemia była zwykłym zasobem, zamiast źródłem życia.

Atakowanie innych narodów i zużywanie więcej zasobów doprowadzając do destrukcji w imię pokoju nie jest rozwiązaniem. Musimy zrozumieć, w jaki sposób wszystkie te decyzje wpływają na globalną społeczność. Nie będziemy odporni na ich reperkusje.
Przyzwalanie na kontynuowanie zatruwania naszego jedzenia i ziemi ma wpływ na to, w jaki sposób myślimy.

Choroba umysłu zaistniała u globalnych przywódców oraz wielu członków światowego społeczeństwa, a polega na ich wierze w to, że odwet i niszczenie ludzi są rozwiązaniem zapewniającym pokój.

W naszych przepowiedniach zostało powiedziane, że teraz stoimy na rozstaju dróg: albo zjednoczymy się duchowo jako globalna wspólnota, albo będziemy mieli do czynienia z chaosem, zniszczeniem, chorobami i łzami w oczach naszych bliskich.

Jesteśmy jedynym gatunkiem, który niszczy źródło życia, tj. Matkę Ziemię w imię władzy, surowców mineralnych oraz własności ziemskiej, używając chemikaliów oraz różnych metod prowadzenia wojen powodujących nieodwracalne zmiany, ponieważ Matka Ziemia staje się zmęczona i nie może już więcej znieść wpływu wojen.

Proszę was o przyłączenie się do moich starań. Nasza wizja jest dla ludzi ze wszystkich kontynentów bez względu na ich wyznanie, aby wspólnie przyjść do swoich Świętych Miejsc, aby się modlić i medytować oraz być ze sobą w jedności, aby w ten sposób pobudzić przesunięcie energii i uzdrowić naszą Matkę Ziemię oraz osiągnąć kosmiczną świadomość w kierunku uzyskania prawdziwego Pokoju.

Ponieważ każdy dzień mija, proszę wszystkie narody o rozpoczęcie globalnego wysiłku oraz o pamięć, by oddawać dziękczynienie Matce Ziemi za święte pożywienie, jakie dostajemy od niej w darze, aby odżywcze energie zawartego w nim leku mogły zostały poprowadzone w kierunku uleczenia naszych umysłów i dusz.

To nowe stulecie albo wprowadzi nas w erę harmonii, albo doprowadzi ku końcowi życie, jakie znamy. Głód, wojna i toksyczne odpady są piętnem wielkiego mitu postępu i rozwoju, który rządził w ostatnim tysiącleciu.
Na nas, jako opiekunów serca Matki Ziemi spada odpowiedzialność za odwrócenie sił destrukcji. Ty sam jesteś jedynym, który musi zadecydować.
Ty sam i tylko ty możesz dokonać tego kluczowego wyboru, czy chcesz kroczyć dumnie, czy też chcesz zhańbić swoich krewnych. Od twojej decyzji zależy los całego świata.


Każdy z nas znalazł się tutaj, w tym miejscu i czasie, aby osobiście zadecydować o przyszłości rodzaju ludzkiego.
Czy wy myślicie, że Stwórca powoła szczególnych ludzi w tak okropnych czasach?
Wiedzcie, że wy sami jesteście kluczowi i niezbędni dla tego świata. Zrozumcie zarówno błogosławieństwo jak i brzemię tego powołania. Wy sami jesteście rozpaczliwie potrzebni, aby ochronić duszę świata! Czy myśleliście, że jesteście tu z mniejszych powodów? W Świętym Kręgu Życia nie ma początku, ani końca.


Wódz Avrol Looking Horse jest autorem książki „White Buffalo Teachings”. Niestrudzony  rzecznik zachowania tradycyjnych praktyk duchowych oraz członek Big Foot Riders, którzy upamiętniają masakrę grupy wodza Wielkiej Stopy w Wounded Knee. 


Tłumaczenie: Tomasz Nakonieczny

wtorek, 20 września 2016

Światło rozświetla Dakotę



W tej chwili w Dakocie Południowej trwają masowe protesty Indian i ich sojuszników przeciwko budowie kontrowersyjnego ropociągu.
Ta walka dotyczy nas wszystkich. Tam tworzy się nowy rozdział historii oporu wobec wyzutych z etyki rządnych zysku korporacji i wspierających ich rządów. Stawką jest czysta woda w ogromnym systemie dorzecza wielkiej rzeki Mossouri i Missisipi oraz poszanowanie wartości przechowywanych przez rdzenne społeczności, mówiące nie tyle o znaczeniu zdrowego środowiska naturalnego dla naszego przetrwania i dobrostanu, co o jego świętości. Wartości tych ludzi w obecnym, konsumpcyjnym świecie są potrzebne, niczym uzdrawiający lek leczący ludzkość ze zbiorowej choroby. To także walka o czyste powietrze i klimat oraz poddanie w wątpliwość gospodarki opartej na paliwach kopalnych.
Tu tworzy się historia, która najprawdopodobniej zatoczy szerokie koła na całym świecie.
Jej głównymi aktorami są Indianie.
To sprawa również Polaków, gdyż zmiany klimatyczne wywołane emisją gazów cieplarnianych na skutek wydobycia ropy dotkną i nasz kraj, a koncerny paliwowe potencjalnie zagrażają i naszym wodom pitnym oraz czystości powietrza, którym oddychamy w naszym kraju. 


 
Źródło: Red Warrior Camp
Źródło: Red Warrior Camp


Oto, co pisze na temat bieżących wydarzeń w Dakocie Południowej Michael Brune, dyrektor Sierra Club, najstarszej i jednej z najbardziej wpływowych organizacji ekologicznych w Ameryce Północnej:
 
Bez względu na to, jaki będzie rezultat protestów przeciwko ropociągowi w Dakocie Południowej, one już tworzą historię. Ponad 200 plemion indiańskich z całej Ameryki oraz tysiące indiańskich aktywistów zebrało się w Rezerwacie Siuksów Standing Rock w nadzwyczajnym i dosłownie bezprecedensowej manifestacji jedności.

W środę 14 września tysiące ludzi w ponad 100 miastach w Stanach Zjednoczonych protestowało solidaryzując się z Rezerwatem Standing Rock Sioux.

Przyczyna oburzenia jest prosta: rząd USA usiłował wymusić szybką budowę ropociągu bez odpowiednich i opartych na szacunku konsultacji z suwerennym narodem plemiennym, którego historyczne terytoria i zasoby wody pitnej będą zagrożone realizacją inwestycji.

Ale rządowa agencja, w tym przypadku Wojskowy Korpus Inżynierów przeoczyła dwie rzeczy.

Po pierwsze, że dla Indian z pobliskiego rezerwatu jest to kwestia życia lub śmierci - "Mni Wiconi", co w języku Lakota znaczy „woda to życie”.

Drugą rzeczą, jaką pominięto, jest fakt, że dla tej dużej rdzennej wspólnoty pospieszne  forsowanie budowy ropociągu współbrzmi z poczuciem kolejnej niesprawiedliwości dokonywanej przez tych, którzy przywłaszczywszy sobie ziemię następnie ją niszczą w równym stopniu z chciwości, jak i obojętności. 

Indianie Siuks ze Standing Rock oraz ich sojusznicy ujawnili całemu światu tą niesprawiedliwość w jaskrawym świetle preriowego słońca, aż rząd zaczął mrużyć oczy.

W piątek 11 września Amerykański Departament ds. Wewnętrznych, Departament Sprawiedliwości oraz Wojskowy Korpus Inżynierów wystosowały wspólne oświadczenie, którego efektem będzie czasowe wstrzymanie konstrukcji 20-milowego odcinka rurociągu w pobliżu zbiornika Oahe na rzece Missouri, dokładniejsze analizy projektu oraz możliwa reforma sposobu konsultacji z rdzennymi plemionami.


To wielkie zwycięstwo, które rozpoczyna nowy mocny prawny precedens zarówno dla Siuksów ze Standing Rock, jak i dla wszystkich mieszkańców Kraju Indian.

Jestem dumny że Sierra Club stanął po stronie tego plemienia i mógł choć w niewielkim stopniu mu pomóc.


 
Obóz manifestantów w Dakocie Południowej

Ale co oznacza ta decyzja dla przyszłości tego ropociągu, nie wspominając innych brudnych projektów paliwowych?

Pomimo odrzucenia w zeszłym roku przez prezydenta Obamę innego projektu -  budowy ropociągu XL Keysyone z Kanady do Luizjany, system akceptacji podobnych inwestycji nadal pozostaje zmanipulowany, co może prowadzić do katastrofy.

Kluczowym problemem naświetlonym podczas wydarzeń w Dakocie Południowej i Północnej jest przyspieszony proces wydawania pozwoleń, kiedy to Wojskowy Korpus Inżynierów traktuje jeden wielki rurociąg jako serię mniejszych.

Posługując się tzw. „ogólnonarodowym  pozwoleniem”, który rzekomo ma umożliwiać realizację małych projektów, jak np. budownictwa mieszkaniowego lub przejazdów drogowych Korpus mógł obejść dwie ustawy – Ustawę o Czystej Wodzie oraz Ustawę o Narodowej Polityce Środowiskowej.  Zamiast przeprowadzić uczciwą ocenę ryzyka całej inwestycji na czystą wodę i powietrze, klimat, ziemie przodków i miejsca święte dla tubylców, Korpus dzieli ją na setki indywidualnych odcinków i potem mówi, że żaden z nich nie jest aż tak znaczący, aby się nimi przejmować(…)

Planowany ropociąg ma transportować ropę naftową uzyskiwaną metodą hydraulicznego szczelinowania ze złóż w Dakocie Północnej (przyp. tłumacza).

Michael Brune

Tłumaczenie: Tomasz Nakonieczny

Źródło: Sierra Club




poniedziałek, 29 sierpnia 2016

Chomski: Ludy rdzenne z całego świata jedyną nadzieją dla przetrwania ludzkości



Indianie Munduruku z Amazonii podczas protestów przeciwko budowie zapór na rzekach w pobliżu ich ziem w Brazylii. Kwiecień 2016. Źródło: Reuters




Jeden z najbardziej cenionych profesorów i najczęściej cytowanych komentatorów politycznych na świecie Noam Chomsky zauważył, że ludy rdzenne są tymi właśnie grupami, które w miarę jak dochodzą do głosu w Ameryce Północnej i Południowej oraz w Australii i innych zakątkach świata, powstrzymują ludzką rasę przed zniszczeniem samej siebie oraz środowiska. 

„Ludy tubylcze dochodzą do głosu wpierw w krajach, w których stanowią największy odsetek, jak np. w Ekwadorze i Boliwii.” – Mówił Chomski podczas wywiadu.
„To ogromny krok dla całego świata.”
„Na ironię zakrawa fakt, że na całym świecie wiodące siły zmierzające do powstrzymania katastrofy to właśnie społeczności rdzenne.”

Chomski zauważa, że takie kraje jak Stany Zjednoczone, Kanada i Australia cierpią na skutek ran, jakie same sobie zadały prześladując ludy tubylcze.
Wyraźnie też podkreślił, że stoimy w obliczu gigantycznej katastrofy i to w bliskiej przyszłości, ale tak naprawdę jedynymi społecznościami, które stoją pomiędzy ludzkością, a wywołaniem przez nią tej katastrofy są właśnie ludy rdzenne z całego świata.

„-Na całym świecie wspólnoty rdzenne próbują nas powstrzymać przed katastrofą: Pierwsze Narody Kanady, rdzenni Boliwijczycy, Australijscy Aborygeni, czy ludy plemienne z Indii.”
„Jest to naprawdę niezwykłe, że ci, których nazywamy „prymitywnymi” próbują uchronić tych z nas, których zwiemy „oświeconymi” przed całkowitą katastrofą.” -  Powiedział Chomski.

Właśnie w tym czasie, gdy pojawił się ten komentarz, wiele rdzennych grup etnicznych w Ameryce Południowej coraz mocniej angażuje się w politykę kontynentu wypierając stąd wielkie ponadnarodowe korporacje od dziesięcioleci eksploatujące zasoby ich ziem na skutek zachodnich, w tym amerykańskich wpływów.

Tłumaczenie: Tomasz Nakonieczny


piątek, 24 czerwca 2016

Narody, jako żyjące narządy planetarnego organizmu


Naszą planetę zamieszkuje cała masa rozmaitych gatunków roślin, zwierząt, grzybów, bakterii i innych stworzeń tworzących różnorodne ekosystemy, a te, w zależności od strefy klimatycznej, tzw. biomy,  jak np. lasy deszczowe, sawanny, tajga, tundra, stepy itp.
Wszystkie razem tworzą coś w rodzaju „organów” i „narządów” planety będącej wszak żywym organizmem.

Każdy gatunek reprezentuje tutaj swoistą „tkankę” budującą poszczególne „narządy” i „organy”, a każde stworzenie jest żywą komórką wplecioną w żywą tkankę planety.
Taki obraz pozwala nam ujrzeć wszystkie istoty, jako potrzebne i na miejscu.






Spotkałem się też z ciekawą koncepcją, że ludzkość jako całość też jest częścią organizmu planetarnego,  a każdy z nas tworzy ciało globalnego organizmu ludzkości, będąc jakby jego komórką. Zaś każdy naród i każde plemię, które wytworzyły własną kulturę w określonym kontekście geograficznym, ekologicznym, społecznym i historycznym, jest jakby narządem lub organem organizmu ludzkości.
Zatem każdy lud i plemię -  Słowianie, Germanie, Arabowie, Berberowie, Indianie, Aborygeni, Chińczycy i Tybetańczycy, ludy Pacyfiku i Dalekiej Północy, Afryki i Kaukazu, wszystkie nacje wnoszą ważny wkład dla całego globalnego kolektywu; wnoszą swój kulturowy i duchowy dorobek, swoją wiedzę i doświadczenia. Żyjąc tam gdzie żyją, stanowią poszczególne narządy i organy organizmu ludzkości, a ten z kolei stanowi część organizmu planetarnego, zaś planeta Ziemia część organizmu kosmicznego.
W wielu starożytnych oraz rdzennych koncepcjach Ziemia i wszechświat postrzegane są jako organizmy żywe, gdzie ta pierwsza jest cząstką tego drugiego.

Wróćmy jednak na ziemię.
Każda nacja i plemię jest potrzebne, bo wnosi do ludzkości inne nauki służące dobru całości.
Jednak tak, jak w organizmie żywym każda komórka posiada  półprzepuszczalną błonę komórkową nadającą jej kształt, określającą jej granice i swego rodzaju tożsamość, a każdy narząd zbudowany z wielu komórek ograniczony jest błoną surowiczą, również nadającą kształt i swego rodzaju tożsamość, tak każdy lud i plemię, aby mogły prawidłowo funkcjonować w kolektywnym „organizmie” też powinien w pewnym zakresie kultywować swoją tożsamość i korzenie zachowując, tak jak w przypadku błony komórkowej „półprzepuszczalność”, czyli przepuszczać do swojego wnętrza to co korzystne, a blokować to, co szkodliwe.

Tak, jak komórka pozbawiona błony umiera, a organy pozbawione błon surowiczych „rozłażą się” przestając pełnić swoje funkcje, co prowadzi do śmierci całego organizmu, tak narody i ludy, które straciły swoją tożsamość, rozpływają się gubiąc kulturowe i duchowe skarby, jakie miałyby światu do zaoferowania, gdyby zachowały własne „półprzepuszczalne błony”.

Ostatnio słyszymy o zalewie Europy przez uchodźców i emigrantów, których eksodus ma poważny wpływ na narody Europy Zachodniej i Północnej.
Przyczyny tego zjawiska są bardzo złożone, a ono samo jest objawem głębszych problemów społecznych i ekologicznych - ludzie i Natura są ze sobą ściśle połączeni bez względu na ich świadomość tego połączenia.

Jednak w tym artykule chciałby się skupić na problemie utraty tożsamości w narodach europejskich, jako przyczynie utraty ich witalności, a co za tym idzie powstaniu pustki, którą zapełniają narody o wysokiej witalności napływające z Afryki i Azji (zwłaszcza z Bliskiego Wschodu).

O ile problem uchodźców w Wielkiej Brytanii, Francji i Holandii można tłumaczyć również ponoszeniem konsekwencji ich imperialnej polityki ostatnich kilku stuleci, polegającej na podbijaniu, podporządkowywaniu i eksploatowaniu narodów świata, zwłaszcza Afryki i Azji, to jak wytłumaczyć kryzys narodu szwedzkiego i duńskiego, które w historii nowożytnej nie splamiły się tak mocno zaszłością kolonialną, jak ww. państwa?
Problem polega na tym, że Szwedzi i Duńczycy uwierzyli w to, że to co dobre, przychodzi do nich tylko z zewnątrz, zaś to co ich, to „prymitywizm” i „dzikość”.
Pomimo, że żyją na swoich ziemiach od tysięcy lat, czują się tam jakby sami byli emigrantami, obcymi na własnej ziemi.
Przeciętny Szwed, czy Duńczyk słabo zna swoją historię i kulturę, jest wykorzeniony. On się czuje nie tyle Szwedem, czy Duńczykiem, co „Europejczykiem” lub „obywatelem świata”, lepiej zna Wyspy Kanaryjskie, niż własną ojczyznę.
Instytucja rodziny jest w tych narodach mocno nadwątlona.
To sprawia, że jako narody tracą swoją witalność i jako takie są podatne na rozpłynięcie się w napływowych narodach o dużo większej witalności.

Ten sam problem destruktywnej utraty tożsamości można zaobserwować także w pozostałych krajach Europy Zachodniej, zarówno w wyżej wymienionych dawnych ośrodkach zamorskich imperiów, jak i w Niemczech.
Ideologia „multi kulti”, poniekąd dobra w krajach, w których „od zawsze” istniały obok siebie różne kultury i języki, jak np. w Indiach, Indonezji, czy Meksyku, albo Nigerii, ponieważ na jej podstawie można tam budować pokojowe relacje społeczne, to na gruncie europejskim staje się niebezpieczna, ponieważ tutaj narzucana jest trochę na siłę i prowadzi do skutków odwrotnych od zamierzonych, jakimi miał być pokój.

Pragnę podkreślić, że żywię głęboki szacunek do ludów Bliskiego Wschodu i Afryki. Miałem okazję stykać się z nimi, a spotkania z tymi ludźmi były dla mnie niezmiernie ubogacające i inspirujące,
Chodzi o to, abyśmy tym ludziom autentycznie pomagali. Autentyczna pomoc, to mądra pomoc. Wpuszczanie ogromnej masy ludzi do swojego domu do mądrych nie należy.

Pragnę, abyśmy my, jako narody świadome swoich korzeni i kultury, świadomie pomagali innym narodom i kulturom, abyśmy nie „rozpuszczali” swojej „półprzepuszczalnej błony”, tylko robili z niej właściwy użytek. Błona komórkowa jest ożywioną częścią komórki. Posiadając ciekło-krystaliczną strukturę stanowi też rodzaj procesora, „mózgu” komórki”, który rozpoznaje otoczenie i zapisuje dane.
Jeśli, jako naród zachowujemy zdrowie (tożsamość, kulturę i korzenie, oczywiście bez szowinizmów, instytucję rodziny, więź z przodkami i ziemią oraz naturą), wówczas nasz symboliczny „organ” planetarnego organizmu jest w stanie pozytywnie wpłynąć na inne „organy”, w których jest jakieś zaburzenie, zamiast pozwolić na to, aby zaburzenie i dysharmonia rozprzestrzeniły się na pozostałe „organy”.


Tomasz Nakonieczny